Przed rokiem miałem okazję testować przasnyską B10 i jak sięgam pamięcią, widzę obraz roweru klasycznego, konserwatywnego, wręcz wycofanego, co zupełnie gryzie się z aspiracjami Krossa. Czy najnowszy model odwrócił kartę?
Mateusz Nabiałczyk
Wyciąganie z pudełka przebiega z niebywałą łatwością. Nic dziwnego, skoro rower waży całkiem przyjemne 10,9kg. Kask z głowy dla wyrozumiałego producenta – testówkę wysyłano w 1 kawałku, jedynie ze skręconą kierownicą.
Widok Foxa na przedzie skutkuje grymasem, natomiast mimowolnie uciekający na ramę wzrok zdawa szeptać "będzie dobrze". Przyszłoroczna B10 doprawdy wygląda zacnie. Matowy lakier wpisuje się w najnowsze trendy, a w połączeniu z nie przesadzonymi zdobieniami daje gustowny efekt. Sama linia należy do stonowanych, przynajmniej w porównaniu do mojego Podiuma. Kurde, w prostocie urok – rower ma prawo się podobać!
Rzut oka na geometrię nie pozostawia złudzeń. B10, podobnie jak w roku 2015, dalej pozostaje konserwatywnym odszczepieńcem. O co mi chodzi? Ano przede wszystkim o duży kąt główki, który sugeruje, iż Kross skręcać będzie głównie z kierownicy, pozostając głuchym na pochylenie jeźdźca. Nie świadczy to źle, ale obecnie jest to raczej wyjątek, a nie reguła. Poza tym to teoria, poczekajmy na praktykę. Reszta na papierze prezentuje się nad wyraz dobrze. Długa górna rura, krótki ogon (ubyło aż 10mm) i brak jakichkolwiek udziwnień. To może, albo wręcz musi się podobać.
Profile rur nie są ani wybitnie grube, ani też anorektyczne w którymkolwiek miejscu. Kross konsekwentnie udowadnia, że stworzył ramę, której odbiorcą jest wyznawca „starej szkoły”. Więcej mięcha zaobserwujemy jedynie w okolicach główki i mufy – zadbano o sztywność…miejmy nadzieję.
Co dalej? Cięgna przerzutek schowano w ramie, natomiast tylny hamulec spięto zewnętrznie. Świetne posunięcie. W razie awarii/wymiany robimy to szybko i bez zbędnych ceregieli. Praktyczność ponad wszystko. Tylko jak to się ma do tylnych haków pod zwykłą szpilkę 135 mm?! Halo, halooo! Przypominam, iż mamy rok 2016.
Czas plenerowych weryfikacji już na wstępie przyniósł kilka zaskoczek. Po pierwsze praca Foxa na prawdę mnie zadowala i wreszcie po latach patologii mogę nazwać go amortyzatorem z górnej półki... gdybym był złośliwy, napisałbym, że ma to związek z przejęciem Marcoka, ale przecież taki nie jestem. Liskowe 100mm pracuje już od samego początku, wybierając niemal przysłowiowe liście, a przy tym nie zdarza mu się dobić do samej korony, o czym informuje znacznik. Na sztywnych podjazdach co prawda rytmiczne pompuje, ale w tak symbolicznym zakresie, że przy oferowanej czułości wręcz nie może być inaczej. Zwłaszcza, że jest manetka…
…manetka blokady skoku, co do której nie sposób wypowiadać się pochlebnie. Jej obecności nie określiłbym mianem zbędnej, ale na pewno nie pasującej i uciążliwej w użytkowaniu. Innymi słowy gryzie się z cynglami przerzutek i nawet najdłuższy kciuk jej nie sięgnie. Bezsens.
Kierownica, choć szeroka (720mm), wydaje się za krótka - B10 z racji zastosowanej geometrii narowiście reaguje na skręt. Wstawienie czegoś dłuższego powinno przełożyć się na, bardziej odpowiadające mi, łagodne prowadzenie. Podpasuje to szczuplejszym i słabszym fizycznie bikerom. Wspornik kierownicy ma kąt 17*, a co za tym idzie, pozwala w szerokim zakresie regulować pochylenie kierownicy bez dodatkowych inwestycji.
Do gustu przypadły mi skręcane piankowe chwyty, choć do ideału brakuje im większej gęstości i objętości. Rzadko zdarza się też, abym chwalił seryjne siodło, a tak jest tym razem. Z drobnicy irytrującym okazał się już sam wygląd zacisku podsiodłowego. Nie cierpię taniego epatowania karbonową kratką, do tego dopiero graniczne 6,5 Nm stabilizuje wspornik.
Rozpiętość przełożeń okazuje się więcej, niż wystarczającą – 38/24 na korbie i 11/36 na bębenku. Napęd 2x10 oparty na Sramie GX działa poprawnie. Zmiana biegów nie pozostawia wiele do życzenia, ale zdarza się tzw. ghost shifting - samoczynne przeskoczenie o 1 koronkę z tyłu, co potrafi zirytować. Zastanawiające tym bardziej, że mamy z tyłu zmieniarkę Type 2, której wózek cały czas trzyma napięty łańcuch. Wielce prawdopodobne, że mamy do czynienia z przypadłością jednego, specyficznie traktowanego wcześniej, egzemplarza testowego.
Koła obiecują wiele – choć nie jest to najlżejszy model ze stajni DT Swiss, to deklarowane przez producenta 1865g przesadnie nie straszy. Obręcze mają wewnętrznie 20mm. Wiadomo, chciałoby się ćwiartkę więcej, ale ilu producentów ładuje w swoje topowe maszyny rawki 18-19mm. Reszta w owych toczydełkach zasługuje jedynie na pochwały. Trzymają centryczność, są sztywne do tego stopnia, że nigdy nie odczułem charakterystycznego pływania, bardzo podobnego do efektu niedopompowanej opony. Zarówno w zakrętach, jak i sztywnych podjazdach na stojąco. Niby oczywiste przy tej masie, ale przypominam – tył spina cienka szpilka QR.
Opony Schwalbe Rocket Ron o szerokości 2.1” posiadają ogrom zalet. Po pierwsze dokładają niewiele masy rotowanej, po drugie są genialnym wręcz kompromisem pomiędzy oporami toczenia a przyczepnością. Podatność na przetarcia i inne destrukcje nie zostały oszacowane.
Hamulczyki Avid DB3 na wizus i praktikus są z perspektywy użytkownika starymi Elixirami. Oznacza to świetną ergonomię klamki, dobrą modulację, przyzwoitą siłę hamowania i pogodzenie się z okazjonalnie słyszanymi dźwiękami szerokiej skali, szczególnie na mokro.
B10 jako kompletny rower zapewnia agresywną, ścigancką pozycję. Przednie koło otrzymuje relatywnie duży nacisk, więc jak nietrudno się domyśleć, podjeżdża lux, zjeżdża nerwowo. Odwracamy mostek do góry, zakładamy szersze kapcie (z tyłu wejdzie max 29x2,25”) - wyraźnie lepiej. Natura jednak pozostaje ta sama - dociążony front uspokaja podczas uphilli, gdzie oddajemy się jedynie wprawianiu w ruch 29” kół, lecz przy większych prędkościach lub szybszych, pofalowanych singlach należy dbać o docisk tylnej osi.
Sztywność konstrukcji określiłbym jako zdecydowanie wyższą, aniżeli spodziewałem się po ocenie wizualnej, choć do mojego punktu odniesienia – Podiuma – brakuje sporo. Pytanie tylko, czy jeśli komfort jazdy jest dzięki temu wyraźnie wyższy, a wyczuwalnych braków sztywności nie odnotowano przy 95kg masy, to jest to zaletą? Jak najbardziej. Przy ostrzejszym traktowaniu trzaski pojawiają się jedynie z okolic usyfionej mufy, czego chyba nie da się uniknąć. Pochwały dla powłoki lakierniczej, która skutecznie opiera się wszelakim próbom…młotkiem nie próbowałem.
Komu, komu?! Wygląda na to, że Kross konsekwentnie prowadzi model B10, który odbiega od filozofii większości maszyn. Decydując się na B10, bądźcie pewni niezwykle lekkiego prowadzenia. Przed rokiem, jak mnie pamięć nie myli, pisałem, iż najbardziej zadowoleni będą szosowcy i przełajowcy, bądź ci, którzy uchowali się jeszcze bez zaznania smaku wielkiego koła. Specyfika maratonowa również nie wydaje się być optymalna. Rower lepiej sprawdzi się na trasach wyścigów XC. Mnie osobiście nie przypadł do gustu – wolę brutalniejsze traktowanie : - ) Nie zmienia to faktu, że po każdej eskapadzie wracałem ze zmęczonymi jedynie nogami, co w moim przypadku nie jest wcale takie oczywiste. Komfort, jak na sztywniaka, ocenić należy wysoko. Samo ustawienie wygodnej pozycji to pestka. Z tego względu polecam również ceniącym wygodę konserwatystom – B10 nie przyciąga wzroku, ale też niczego nie udaje. To po prostu kawał normalnego roweru.
Największe zaskoczenie? W zasadzie dwa. Pierwsze to sztywność tylnego trójkąta, drugim okazała się praca Foxa.