Tymek

Dziś, 25.03.2012, Most Marii Curie Skłodowskiej w Warszawie, znany pod pseudonimem “Północny” wreszcie został otwarty. Wydarzenie niecodzienne, a pogoda ładna. Jako że mieszkamy niedaleko, to obiecaliśmy Młodemu lody w McDonaldzie, zgarnęliśmy jednoślady i popędziliśmy.

Dorota Rajska

Wycieczka z założenia była rodzinna, trzeba było więc zabrać dziecko. I jak to zwykle w życiu bywa - skoro już jechał z nami mały człowiek, to mąż szybko zaczął się nudzić "rodzinnym" tempem jazdy. Po pięciu minutach padło pytanie: “zamienimy się na rowery?”. Zgadnijcie, kto nie jechał na twenty-ninerze...

I tu muszę przedstawić trochę osobę ukochanego. Mąż ma fulla na 26” kołach i jest święcie przekonany, że lepszego roweru po prostu nie ma. Tym samym ciągle stara się mi udowodnić, że 29-cio calowymi kołami nie ma się co podniecać. Ja z kolei, od kiedy mam twenty-ninera, o niczym innym nie mówię, tylko go przekonuję, że lepsze rowery nie istnieją. Kiedy więc mąż skakał, jeździł w kółko i robił różne inne sztuczki byle by tylko udowodnić mi, że ten rower z pewnością czegoś nie potrafi, Młody zapytał retorycznie “mamo, dlaczego tatuś się wygłupia?” Rzeczowo odpowiedziałam: “ten model tak ma”.

Ja dla odmiany, kiedy przesiadłam się z powrotem na “zwykły” rower, poczułam się jak na starym dobrym Wigry 3! Kierownica wysoko, koła daleko. Jakiś taki... dziwny. Niby duży, a taki pokraczny. Źrebak nie rumak. Jak to się perspektywa zmienia...Kiedy tatuś już przestał się wygłupiać, wrócił do nas i oświadczył, że jedyną rzeczą, jaką duże koło potrafi, a mniejsze nie, to wjechanie na krawężnik bokiem. Brzmi niewinnie, ale oto właśnie, mój małżonek przyznał się, że twenty-niner jest OK.

Panowie, kiedy Wy ostatni raz przekonaliście się do czegoś, czego namawiała Was żona?

Szybko zatem kazałam oddać sobie mój rower i wymieniliśmy się argumentami za i przeciw. Ja że fajny, on, że przereklamowany, ja że szybszy on, że owszem, ale przereklamowany, ja że zwinny, on... “ no dobra, fajny. Zadowolona?” Ponownie utwierdzona w przekonaniu, że mój rower jest wspaniały, spodziewałam się, że wszyscy będą go podziwiać. I być może by tak było, gdyby nie Młody, który śmigał na swoich 12” kółeczkach po gładziutkim asfalcie przykuwając uwagę tłumu.

Tymek
Mój twenty-niner tym razem przeszedł bez echa, niemniej jednak, po raz kolejny przekonałam się, że jest to rower bardzo wszechstronny. Wcześniej doskonale sprawdził się jako maszyna do ścigania a dzisiaj jako rower rodzinny. Gładko snuł się, kiedy Młodego opuszczały siły i doskonale reagował na gwałtowne manewry, gdy ów czterolatek nagle pakował się pod koła. Jazda takim rowerem, to prawdziwa przyjemność.

Warszawa ma kolejny most, a my spędziliśmy kolejny wspaniały dzień. Pojechaliśmy na lody, widzieliśmy Wisłę i szczęśliwie dotarliśmy do domu na zasłużoną drzemkę. Nie zawsze było łatwo, gdyż zmęczenie brało górę, ale daliśmy radę. Młody sam przejechał całą drogę i pomimo, iż miał obiecanego lizaka, nie mogłabym być z niego bardziej dumna.

Ta wycieczka nie była sponsorowana przez Speca.
spec fate